osoba taka najpierw zgłasza się na SOR.....gdzie "odsiaduje" przeciętnie 16 godzin.....następnego dnia rejestruje się do internisty , który wysyła ją do specjalisty czyli pulmunologa…...rejestruje się więc potencjalny zarażony.....a wizyta za dwa miesiące. częściowo jest tak, że uważa się, że pierwszy wypadek dopiero ma być w Polsce. Ale jest małe prawdopodobieństwo, że np. 18 grudnia ktoś wsiadł do samolotu i pojawił się niedługo na Podkarpaciu, czy w Małopolsce. Ze spotkanych, nie wiadomo czy prawdziwych i słusznych opinii mogę zacytować pomysł, aby osoby z Chin poddać około 2-tygodniowej kwarantannie na poligonie, (czy w sanatorium) jak w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. I jeszcze pomysł, aby rutynowo zażywać leki(syropy) przeciw zapaleniu płuc, na odporność i przeciwwirusowe. Jeśli to nieszkodliwe i uzasadnione.Nie rozumiem.

Okres inkubacji to 14 dni i przez 2 tygodnie ten ktoś zaraża nie mając objawów. Jak tu przyleci i nie ma objawów to zarażą, idzie do sklepu i zaraża a nasi lekarze jak go sprawdzą w tych 2 tygodniach to i tak nic nie ustalą i odsyłają go do domu brawo!Dodał również, że oddziały zakaźne są gotowe" - Te oddziały  montaż klimatyzacji SINCLAIR  nie są nawet gotowe na boreliozę bo sobie po prostu nie radzą, a co dopiero koronawirus :) Już tyle nagonek było a to ptasia grypa, sars, ... już tyle tego było że nazwy wyleciały z głowy.. Było i minęło. Zgadza się że było zagrożenie, ale jakoś minęło.. Jak zawsze . co roku jest sezon gryp i masa ludzi choruje, a ileś na nią umiera i wielkiej poniki nie ma, kraj normalnie funkcjonuje.. Niedawno mieliśmy w kraju (spanikowane)ogniska odry. I taka panika siana nie była, ludzie żyli normalnie. Dlatego i teraz dajcie ludziom żyć spokojnie codziennością.

W Polsce mamy najwięcej zachorowań na HCV w całej Europie w przeliczeniu na 1000 mieszkańców. Skoro nawet z HCV sobie nasze służby nie radzą to jak poradzą sobie z o wiele łatwiej rozprzestrzeniającym się koronawirusem?Jakie to ma znaczenie. Cały świat sobie z tym nie radzi mimo, że "stosują" kontrole i blokady na lotniskach. Mocni przetrwają - taka natura. Nie jest to wina lekarzy czy polityków i nie ma co grymasić jak małe dziecko.